NIE UCZĘ BUSINESS ENGLISH
Przez długi okres czasu, pytana przez moich klientów czy zajmuję się Business English, odpowiadałam stanowczo NIE. Angielski w biznesie? Nie, nie. To nie moja bajka. Business English? Nie, takich sesji nie prowadzę. Szkolenia i kursy z zakresu biznesowego angielskiego? Osobiście niestety nie. W pewnym momencie jednak zaczęłam bardziej zastanawiać się nad tym zagadnieniem i samą ideą angielskiego dla biznesu i tym, czym tak naprawdę jest Business English.
Przeczytałam sporo artykułów. Przeanalizowałam wiele materiałów do nauki angielskiego w biznesie. Wzięłam pod lupę niektóre z kursów Business English i przyjrzałam się ich tematyce. I wiecie co? Doszłam do wniosku, że od wielu już lat uczę także angielskiego biznesowego. Zaskoczeni? Ja byłam zaskoczona bardzo! Ale po kolei.
CZYM JEST BUSINESS ENGLISH
Zacznijmy od tego, do kogo kierowane są wszelkie materiały, kursy i szkolenia z zakresu angielskiego biznesowego? Przede wszystkim do właścicieli firm, prezesów, kierowników, dyrektorów i pracowników takich branży jak np. IT, finanse, handel zagraniczny, marketing, logistyka itd. Jednym słowem do wszystkich osób czynnych zawodowo, które mają styczność z językiem angielskim w swojej pracy i którym jego znajomość pomaga w kontaktach z klientem lub dostawcą zagranicznym, czy z pracownikami tzw. firmy-matki mającej swoją siedzibę za granicą.
PODSTAWY SKUTECZNEJ KOMUNIKACJI BIZNESOWEJ PO ANGIELSKU
Czego tak naprawdę potrzebują wszystkie te osoby, by skutecznie komunikować się z wspomnianymi partnerami biznesowymi? Muszą:
– płynnie komunikować się w języku angielskim,
– komfortowo czuć się w rozmowach z klientem zagranicznym, czy dostawcą,
– posiadać umiejętności prezentacji oferty i istotnych danych z nią związanych,
– umieć czytać teksty ze zrozumieniem,
– znać podstawy korespondencji biznesowych,
– wyeliminować bariery i opory dotyczące posługiwania się językiem angielskim,
– czuć się bezstresowo w kontaktach z obcokrajowcem,
– umieć wyrażać swoją opinię na zadany temat i skutecznie ją argumentować,
– znać słownictwo dotyczące branży, w której się obracają.
CHYBA JEDNAK UCZĘ BUSINESS ENGLISH 🙂
I wiece co? Tak naprawdę to ostatnie, czyli branżowe słownictwo może trochę zbić nas z tropu. Ale przecież aby móc poszerzać swój zasób słownictwa, trzeba w pierwszej kolejności opanować wszystkie poprzedzające je punkty, a te są niczym innym jak skutecznym English – Coaching. Nauka angielskiego biznesowego nie różni się niczym od prowadzonych przeze mnie sesji coachingu językowego. Podczas spotkań z moimi klientami prowadzimy szereg konwersacji w języku angielskim, analizujemy teksty z najróżniejszych tematów (często tych, bliskich klientowi), wyrażamy swoje opinie i uczymy się je argumentować, oswajamy się w posługiwaniu się językiem angielskim w komunikacji z drugą osobą. Co więcej, moim zadaniem podczas sesji English coaching jest wypracowanie w kliencie nawyków, dzięki którym skutecznie będzie rozwijał i doskonalił posiadaną wiedzę z języka angielskiego. Atmosfera panująca na sesji pomaga w pokonywaniu barier i oporów w posługiwaniu się językiem angielskim.
ZDECYDOWANIE UCZĘ BUSINESS ENGLISH
A co ze słownictwem zapytacie? Jak już wspomniałam, dobierane teksty i inne pomoce, z których korzystam podczas sesji staram się zawsze dostosować do klienta. Nie ma więc problemu, by z informatykiem porozmawiać o rozbudowie sieci, a z marketerem o social media. Tak więc teraz, jeśli spytacie mnie, czy prowadzę kursy Business English, usłyszycie zdecydowane Yes, I do. 🙂
JEDNA Z MOICH ANEGDOT
Nie byłabym sobą, gdyby nie przytoczyłam Wam na koniec kolejnej z moich anegdot 😉 Otóż zdarzyło mi się jakiś czas temu „przejąć” po innym lektorze tzw. „osobę na wysokim stanowisku”. Jednym słowem dyrektora pewnej korporacji. Przejmując go, otrzymałam info, że Pan zna angielski na poziomie X, gdzie X było poziomem widniejącym na książce, z której korzystał poprzedni lektor. Nie ukrywam, że zrobiło mi się ciepło, ponieważ książka była jednym z typowych podręczników do Business English. Ku mojemu zdziwieniu, owy dyrektor nie umiał nic. I nie mam tu na myśli skomplikowanych rzeczy. On zwyczajnie NIC NIE UMIAŁ, jeśli chodzi o jakikolwiek angielski. Co więcej, problemem nie był stres, blokada czy strach przed komunikowaniem się. On nie miał żadnej wiedzy z podstaw gramatyki, a gdzie tu startować z nauką konwersacji i słownictwa biznesowego… Tak więc z business English przeszliśmy do podstaw językowych. 😉